Absurdy rysujące uśmiechy na naszych twarzach są do zniesienia, baa są nawet potrzebne. Podnoszą na duchu i pozwalają na stwierdzenie: „Nie, noo faktycznie, jednak aż takim idiotą/taką idiotką to jeszcze nie jestem!”. A co z nonsensami z cyklu „tragicznych”? A to właśnie, że w polskiej absurdalnej rzeczywistości komedia i dramat zdają się iść łeb w łeb. Do tych drugich możemy zaliczyć jedną, z ostatnich inwestycji Poznania, a dokładniej otwartą w połowie sierpnia tego roku trasę tramwajową na Franowo. Do ukazania początków jej "wyjątkowej" historii najlepszy będzie ramowy plan wydarzeń. A więc start:
1. Zamysł budowy trasy – połowa lat 70'.
2. Zamysł zakończony w 85' budową trasy do ul. Hetmańskiej.
3. Trzydzieści lat minęłoooooo.
4. Zamysł kontynuacji trasy – rok 2008.
5. Czterdzieści lat minęłooooooooo.
6. Początki budowy trasy ku Franowie – lata 2010/2011.
7. Termin oddania trasy wyznaczony na początek kwietnia 2012.
8. Termin oddania trasy przełożony na czerwiec 2012.
9. Zastrzeżenia straży pożarnej.
10. Zastrzeżenia nadzoru budowlanego.
11. Otwarcie w połowie sierpnia 2012.
12.Zastrzeżenia mieszkańców i użytkowników.
Tu kończy się mini plan bo to co klejdry niosą w równoważniku zdania zdaje się być nie do opisania. A słyszy się, że trasa, która miała zapewnić komfort i wygodę mieszkańcom, dorównać europejskim standardom, zostać otwartą jeszcze przed Euro 2012 jest zwykłym bubleeeem. Opóźnione otwarcie mieszkańcy przebaczyli , bo deadline w polskich inwestycjach budowlanych często jest niewłaściwie interpretowany, poza tym na
różne niewypały można podczas kopania natrafić.
Problem w tym, że całą inwestycję za 270 mln złotych nazywa się także niewypałem – po wspomnianych już zastrzeżeniach straży pożarnej, nadzoru budowlanego, ale także motorniczych (bojących się jazdy w kilometrowym tunelu) nie dziwią zastrzeżenia i obawy użytkowników. A wg większości z nich zajezdnia i przystanki są niebezpieczne (schody wyłożone płytkami, w okresie zimy mogą być w sumie nieco śliskie) sama trasa zaś jest strasznie głośna (no ale to tylko nienasmarowane szyny jak tłumaczą wykonawcy) a po czterech miesiącach jej użytkowania na wierzch wychodzą wszystkie niedociągnięcia (ale dziury powstające w nowych murach to przecież normalne zmęczenie materiału jak tłumaczą tym razem nie wykonawcy, a władze miasta)
Jedyne co może nie powinno dziwić to tablice informujące o dofinansowaniu ze środków UE, które zawsze rozweselają swą jaskrawością i wysokością "zapomogi".